To już pewne: mody do Fallouta 4 muszą być bezwzględnie bezpłatne – tak wynika z umowy licencyjnej użytkownika końcowego gry [oryg. EULA – End-User License Agreement], którą najwyraźniej uważnie przeczytał użytkownik forum NeoGAF o pseudonimie gossi. To istotna informacja, jeśli przypomnimy sobie zamieszanie, jakie wywołało wprowadzenie możliwości sprzedawania modów do wybranych tytułów w usłudze Steam Workshop platformy Steam. Co więcej, mody do Fallouta 4 mają z czasem pojawiać się również na konsolach, zatem machina mogłaby potencjalnie stać się o wiele większa (choć nie wiadomo, jak trudne z logistycznego i prawnego punktu widzenia byłoby to przedsięwzięcie). Oczywiście nowy sposób na zarobek wytrzymał tylko kilka dni wobec społecznościowego rozgardiaszu, więc został ostatecznie zlikwidowany.
W tym momencie część graczy może się zastanawiać, co było złego w sprzedawaniu modów do chociażby
Skyrima, skoro przy jego ogromnej popularności musiał to być lukratywny interes. Cóż, nie ma nic zdrożnego w uczciwym zarabianiu na swoim wysiłku, aczkolwiek graczom szczególnie nie spodobał się fakt, że głównym beneficjentem pracy moderów była firma
Bethesda Softworks, która zgarniała 45% przychodu z płatnych modyfikacji, oraz
Valve, przejmujące prawa autorskie do moda i standardowe 30% honorarium. Nietrudno wyliczyć, że w takim układzie autorowi przysługiwała tylko czwarta część opłaty uiszczonej przez nabywcę.
Warto również zauważyć, że mody, wbrew pozorom, nie cieszą się szczególnie dużym wzięciem – taki wniosek można wyciągnąć na podstawie kwietniowych danych dotyczących
The Elder Scrolls: Skyrim (a więc zdecydowanie reprezentatywnego tytułu), według których tylko 8% graczy zainstalowało jakąkolwiek modyfikację. Oczywiście statystykę wypaczają pewne czynniki, jak chociażby nigdy nie uruchomione kopie gry zakupione na licznych wyprzedażach, niemniej modowanie to wciąż domena pasjonatow, a nie powszechne zjawisko.
Źródło:
"Meehow" - GRY-OnLine
|
Klemens
|
2015-11-02 20:51:37
|
|